Ewolucja fizyczna czy duchowa?

by Satpati

W obecnym nurcie naukowym praktycznie każda z przyjętych „prawd” serwowanych w systemach edukacyjnych jest ostatecznie niepotwierdzona. Mowa tutaj przykładowo o teoriach takich jak heliocentryzm czy ewolucja. W dzisiejszym wpisie swoją uwagę zwrócę na jedną z nich, na ewolucję. Nie mam na myśli ewolucji, która odnosi się do ciała fizycznego, a tą, która dotyczy ścieżki duszy. Ścieżki, która jest zupełnie pomijana przez tzw. świat naukowy.

Teoria Darwina czy ewolucja duchowa?
Ewolucja duchowa czy fizyczna? Wielki Wybuch czy Kreacjonizm? A może jeszcze coś innego?

Przejdźmy do objaśnień. Przyjmijmy założenie, że w centralnym miejscu znajduje się Bóg, Stwórca, Absolut. Jako że jest Wszechmogący, charakteryzuje się tym, że przenika wszystko inne. Przez całe stworzenie, ludzi, zwierzęta, rośliny, naturę ożywioną i nieożywioną. Stwórca wychodzi poza wszelkie ramy.

Teraz przyjmijmy kolejne założenie, że każda żyjąca istota ma duszę. Wraz z fizyczną śmiercią w zależności od rozwoju zmienia ona swoją zewnętrzną formę na bardziej przyjazną dla wzrostu duchowego, albo do degradacji. Tego typu ewolucja zakłada, że przy pomyślnym rozwoju po śmierci zmierzamy w następujący sposób: mikroorganizmy, roślina, zwierzęta, człowiek, dusza wyzwolona z materialnego ciała, boska iskra. Innymi słowy, wracamy do Źródła.

Powyższe założenia uwzględniają prawo reinkarnacji, jak i prawo przyczyny i skutku. Notabene reinkarnacja była powszechnie uznanym prawem wśród kapłanów i wiernych większości wielkich, współczesnych religii. Przykładowo Kościół Katolicki z wymienionego tutaj prawa zrezygnował podczas jednego z soborów (jak podają źródła, był to Konstantynopol 553 r.n.e.).

Jak można wywnioskować, występuje hierarchia. Im dana istota bliżej centrum, tym bliżej jej do wyzwolenia, oświecenia. Człowiek w swojej „wyjściowej wersji” jest istotą przedostatnią w omawianym tutaj procesie. Jeśli podczas swojego życia dana dusza jest w stanie zrozumieć sens istnienia i za nim podążać, wówczas ma szansę na to, aby dostąpić wyzwolenia. Wyzwolenie to bezpośrednie widzenie Absolutu, doświadczanie i służenie jego ponadczasowym prawom. Wszelkie inne dusze poza tą wyzwoloną nie mając świadomości Stwórcy, służą swoim zmysłom i doczesnym uwarunkowaniom, aby wznieś się ponad nie, należy swoją uwagę i poczynania skierować ku Przyczynie wszystkich przyczyn.

Czy ostatecznie dusza może zostać Bogiem? Według opisanej tutaj koncepcji nie. Inaczej ostatecznie każda z istot miałaby jedną tożsamość i podobnie jak Bóg przenikałaby przez wszystko. W prezentowanej tutaj koncepcji, zbieżnej z pismami wedyjskimi dusza wyzwolona, w docelowym, czystym stanie jest jak promienie Słońca, podczas gdy Stwórca jest owym słońcem. Jakościowo jesteśmy tożsami, ilościowo odmienni.

Będąc w ciele człowieka mamy zatem niezwykłą szansę na to, aby ukierunkować się na boską świadomość i w jej kierunku zmierzać. Kiedy jednak nasze cele są sprzeczne z ostatecznym celem życia, wówczas możemy robić regres w swojej ewolucji duchowej. Przykładowo obżarstwo może prowadzić nas do życia wieprza, roznegliżowanie i nadmierna ekspresja seksualna może degradować nad do roli drzew, które bez opamiętania wypuszczają swoje owoce, strach do bycia ofiarą, przemoc do bycia drapieżnikiem. Wszystko ze swoimi tzw. ciemnymi i jasnymi stronami, zgodnie z prawem dualizmu.

Oczywiście każda z istot pełni ważną funkcję, niemniej docelowo, chcąc dojść do ostatecznej samorealizacji, związanej z permanentnym spokojem, szczęściem i harmonią (niezależną od tzw. zewnętrznych okoliczności), należy zwrócić swoją uwagę ku Źródłu. W ten sposób stopniowo uwalniamy się od przywiązań do świata doczesnego, wychodzimy poza dualizm. Królestwo Boże jest niematerialne, tylko będąc oczyszczonymi możemy go dostąpić.

Droga do celu prowadzi poprzez samopoznanie. Teoretyczne, a następnie praktyczne doświadczenie samego siebie w czystej postaci. Nasza ostateczna tożsamość jest duchowa. Z tej perspektywy patrząc na wszystko inne, widzimy bez uprzedzeń, nadmiaru napięć i różnej maści spekulacji.

Czy ta koncepcja jest mniej wiarygodna od forowanej przez współczesną cywilizację teorii wielkiego wybuchu głoszącej, że pochodzimy od małpy? Paradoksalnie rzecz biorąc, może tak być, że na pewnym etapie ktoś z nas mógł być małpą lub innym zwierzęciem, niemniej nie w takim sensie, jak nas uczą w szkołach.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Top